Szukaj na tym blogu

środa, 9 maja 2012

Moje małe nałogi :)

"Człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce" pisał Terencjusz. Jego słowa w zupełności wystarczą, aby oddać charakter ludzkiej natury i nie ma potrzeby zagłębiania się w ich głębszy sens, ponieważ każdy z nas interpretując je na swój własny sposób prędzej czy później, w ten czy inny sposób dojdzie do tych samych wniosków co pozostali: Jesteśmy istotami na tyle ciekawskimi, że interesują nas nowe, nieznane nam dotąd doznania, którym towarzyszą między innymi emocje i adrenalina. Szukając nowych wrażeń staramy się jakoś urozmaicić nasze monotonne życie. Dlaczego? Przyczyn może być wiele. Niektórzy chcą się po prostu wyróżnić, "popisać" przed znajomymi, zaistnieć w śród milionów ludzi na świecie. Dlatego jedni uprawiają seks grupowy, inni biorą narkotyki, piją albo palą, jeszcze inni stosują piercing albo tatuują całe ciało. Każdy z nas pragnie myśleć o sobie, że jest kimś wyjątkowym, oryginalnym i nietypowym z nieprzeciętną inteligencją oraz niezwykłą osobowością. Nasza niska samoocena sprawia, że chcemy czuć się zauważeni dlatego sięgamy po używki, które nierzadko prowadzą do uzależnień, ale... uzależnić możemy się właściwie od wszystkiego, nie tylko od alkoholu, narkotyków i papierosów. Wrzeczywistości często nawet nie zdajemy sobie sprawy z naszych słabości żyjąc w przeświadczeniu, że nasze "małe" nawyki są raczej nie groźne. Jednak gdybyśmy mieli się ich pozbyć to czy naprawdę byłoby to takie proste? Bo przecież niektóre z nich sprawiają nam tyle radości, przyjemności, satysfakcji, a przede wszystkim uspokajają nas i pozwalają oderwać się od rzeczywistości po to tylko, żeby móc odreagować głownie stres. Mimo to trudno jest nam jednak przyznać, że taki "drobiazg" może być naszym nałogiem. 
Sama osobiście uważam siebie za osobę bez nałogów, ale zdaję sobie sprawę, że to tylko i wyłącznie moja opinia, bo gdybym chciała zastanowić się nad tym bardziej wnikliwie to na pewno coś albo nawet więcej niż coś mogłoby się znaleźć. Z drugiej strony, czemu miałabym szukać w sobie wad skoro łatwiej jest żyć ze świadomością, że się ich nie posiada. Ale czy to wtedy nie świadczyłoby właśnie o mojej próżności? Pewnie tak. Ale kto z nas nie jest próżny? Nigdy się do tego nie przyznamy, bo łatwiej jest wyliczać swoje zalety niż chwalić się wadami. Nie odbiegając jednak zbytnio od tematu uważam, że mimo wszystko mogłabym się przyznać, że mam skłonności do nadmiernego spożywania zestawów kanapkowych w fastfoodach. Alkoholizm to może nie jest, ale uzależnia równie silnie i mocno co wódka czy piwo. Człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy, że taka kanapka może w jakikolwiek sposób oddziaływać na jego podświadomość. Ten smak, zapach i wygląd są właśnie po to, żeby zachęcić ludzi do ich kupowania. Po co robić obiad w domu skoro można zjeść coś szybkiego w fastfoodzie. Jedząc to świństwo przez dobre trzy lata okazało się, że jakoś trudno jest mi teraz z tego zrezygnować, a najgorsze było to, że kiedy zdałam sobie wreszcie z tego sprawę to łudziłam się, że szybko sobie z tym poradzę. O jak bardzo się myliłam. Oczywiście najpierw zaczęły się postanowienia:"Od jutra nie jem w KFC" - przykładowo. Nie minął dzień i już śmigałam po zestaw (bo przecież mogę zacząć swoje postanowienie następnego dnia, a dzisiaj sobie odpuszczę :)) Po jakimś czasie stwierdziłam jednak, że takie postępowanie nie ma jednak sensu i powinnam się wreszcie ogarnąć. Biorąc pod uwagę fakt, że moja waga przekroczyła już pewne granice, a mój wygląd przestał mnie satysfakcjonować, postanowiłam zastosować jakąś dietę. Niestety mój słomiany zapał dał o sobie znać i kurację odchudzającą szlak trafił. Uznałam więc, że najlepiej będzie jak wrócę do swojej sprawdzonej metody odchudzania - do biegania. Zawsze jakoś tak miałam, że po zwiększonym wysiłku fizycznym mój apetyt się zmniejszał. Nie wiem z czego to wynika, ale ważne, że w moim przypadku działa. :)
Na chwilę obecną jeszcze od czasu do czasu mam ochotę zjeść sobie zestaw w fastfoodzie, ale teraz już moja silna wola mi na to nie pozwala :) no i męczy mnie potem zgaga więc łatwiej jest sobie odmówić tej przyjemności :) Nie znaczy to jednak, że osiągnęłam sukces, bo zawsze jest ryzyko powrotu do swojego małego nałogu, ale jestem dumna z tego, że miałam wystarczająco dużo determinacji, żeby powiedzieć NIE.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz